Laurence Rees „Złowroga charyzma Adolfa Hitlera. Miliony prowadzone ku przepaści”, Pruszyński i S-ka, 2013 rok.
Od jakiegoś czasu wahałem się, czy przeczytać jakąś książkę o Adolfie Hitlerze. Ta złowroga postać wydawała mi się dostatecznie znana z filmów dokumentalnych i fabularnych oraz drugiego planu innych historii wojennych. Jednak ciekawość powoli zwyciężała i mimo wszystko zaczynałem zastanawiać się co przeczytać, bo wybór może nie jest oszałamiający ale jednak istnieje... Całe szczęście z biedy wybawiło mnie wydawnictwo Pruszyński i S-ka przysyłając wydaną przez siebie pozycję (kłaniam się nisko i dziękuję za pomoc ;-) ).
Co ciekawe, mimo złamania się, nadal nie przeczytałem typowego opisu życia i dokonań niesławnego Adolfa. „Złowroga charyzma...” nie jest bowiem typową biografią. Możemy wprawdzie dowiedzieć się z niej o najważniejszych wydarzeniach z życia władcy III Rzeszy, ale jej głównym bohaterem są... Niemcy. Bowiem opowieść Laurensa Reesa skupia się na tym, jak Hitler, i to co mówił i robił działało na Niemców, od prostych gospodyń domowych do marszałków Rzeszy, którzy byli wierni do ostatniego tchu (dosłownie).
Autor podejmuje się poszukiwania odpowiedzi, dlaczego racjonalny i religijny naród dał się zupełnie otumanić i wciągnąć w awanturę, która kosztowała go utratę milionów ludzi i stratę dobrego imienia i spowodowała śmierć dziesiątek milionów i cierpienia setek milionów ludzi.
Niestety wynik tej analizy nie jest wesoły. Po kolei możemy prześledzić, jak przyszły wódz nazistowskich Niemiec i jego najbliżsi pomocnicy manipulowali, metodą drobnych kroczków, swoim społeczeństwem. Niestety, bo wiele z tych chwytów możemy znaleźć we współczesnych nam czasach w ustach i działaniach naszych polityków. Sprawia to, że ze znanego powiedzenia „i śmieszno i straszno” pozostaje tylko to „straszno”. I to bez względu na to, kto i z której strony przemawia.
Hitler bowiem, mimo że ciągnie się za nim całkowicie zasłużona zła opinia, władzę nad Niemcami zdobył całkowicie legalnie, sięgając po mechanizmy demokratyczne i mówiąc ludziom to, co chcieli usłyszeć.
Gdy Hitler opuszczał więzienie po nieudanym puczu monachijskim, w czasie którego chciał władzę przejąć siłą, wiedział już, że chce wybrać inną drogę. „Jeśli pokonanie ich kartami do głosowania ma trwać dłużej niż kulami, przynajmniej rezultaty będą gwarantowane ich własną konstytucją” powiedział.
I o ile nie poradził sobie z przejęciem władzy siłą był, jak się okazało, mistrzem w pozyskaniu sobie wyborców. Ale nie tylko, bo przecież musiał także wywalczyć sobie właściwe miejsce szefa i jedynego właściwego głosu w partii, którą przejął. I to też udało mu się nadspodziewanie łatwo.
Hitler miał też szczęście, które sprawiło, że dla świata nadszedł Wielki Kryzys roku 1929 i jego populistyczne hasła wskazujące winnych i proste rozwiązania zyskiwały mu coraz więcej zwolenników.
Manipulacja umysłami
Hitler wykorzystywał także ludzką niepamięć i nie czytanie materiałów źródłowych. Obie te cechy pozwoliły mu na pełną manipulację umysłami. Autor książki podaje dwa proste przykłady. Pierwszym jest stosunek Hitlera do chrześcijaństwa, osobiście negatywny i pełen pogardy, ale na potrzeby wystąpień publicznych co najmniej dwuznaczny lub nawet przychylny. Naziści i ich wódz wiedzieli, że silnie chrześcijańskie (protestanckie i katolickie) społeczeństwo może odrzucić jawny atak na religię. Podobnie rzecz się miała z mordami, które rozpoczęły się jeszcze przed wojną. Jednymi z pierwszych ich ofiar były osoby chore psychicznie, które mordowano w sposób systematyczny i zorganizowany w specjalnie stworzonych ośrodkach. Wszystko odbywało się bez pisemnych rozkazów czy nakazów, ot po prostu realizowano pewną politykę (Hitler zalegalizował ją w momencie rozpoczęcia wojny z Polską). Ale gdy niemiecki biskup Münsteru, von Galen w 1941 roku zaprotestował przeciwko eutanazji, Hitler ją złagodził i choć nadal zabijano niepełnosprawnych, ale czyniono to na mniejsza skalę i mniej oficjalnie.
Naziści bowiem, mimo że czasem wydaje się nam, że hitlerowskie Niemcy były krajem strachu i poddania się rozkazom, bali się powszechnych protestów społecznych, jak te, które wybuchły gdy zakazali wieszania krzyża w szkołach. Wtedy to na ulice wyszły demonstracje, podpisywano petycje i zmuszono władze to cofnięcia decyzji.
Znamienne jest jednak to, że Niemcy za owe niekorzystne dla siebie decyzje nie winili Hitlera, a tylko funkcjonariuszy nazistowskiego państwa. „Führer nic nie wie, on by do tego nie dopuścił” - mówili Niemcy.
Autentyczny entuzjazm
Jednym z niezaprzeczalnych atutów książki Reesa jest praca, jaką wykonał docierając do „zwykłych Niemców”, którzy żyli i czuli entuzjazm tamtych czasów. Wiele wcześniej niepublikowanych relacji pokazuje autentyczną radość z kolejnych sukcesów Führera i Rzeszy.
Bowiem Hitler nie tylko mówił, ale także robił. Gdy doszedł do władzy Niemcy miały miliony bezrobotnych, słabą armię i ludzi, którzy nie widzieli perspektyw. W ciągu kilku lat naziści praktycznie zlikwidowali bezrobocie, odbudowali wojsko, a narodowi dali nadzieję. Wszystko to oczywiście stało się dzięki konsekwentnie realizowanemu planowi doprowadzenia do wojny i zagarnięcia kolejnych ziem dla powiększenia „przestrzeni życiowej”. Niemiecki naród nie mógł nie wierzyć swojemu wodzowi. Kolejne sukcesy, utwierdzały zwolenników i tworzyły kolejnych wielbicieli. Remilitaryzacja Nadrenii, włączenie Austrii, zagarnięcie Sudetów a potem całych Czech, to tylko sukcesy czasów pokoju!
Charyzmie Hitlera poddawały się nawet głowy innych państw. Chamberlain po pierwszym spotkaniu ocenił Hitlera bardzo źle, ale potem poddawał się miękko jego woli. Hitler bowiem nie bał się wojny i traktował ja jako jasną konsekwencję i kontynuację swojej polityki. Jak mieli z nim rozmawiać i paktować przedstawiciele narodów, które nadal były zmęczone Wielką Wojną i kolejnej woleliby uniknąć za wszelka cenę (zwłaszcza gdy mieli ją zapłacić np. Czesi)?
Hitler fascynował i stał się bardzo niebezpiecznym idolem, ale, co potwierdza autor książki, zupełnie innym dyktatorem niż Stalin (chociaż lubi się ich porównywać). Podczas gdy Stalin rządził przy pomocy terroru i strachu, Hitler stworzył wierny dwór i mógł sobie pozwolić na słuchanie słów krytyki i zwalnianie z honorami swoich oponentów z armii.
Bunt generałów
Bo tak naprawdę generałowie Niemieccy bardzo długo nie zgadzali się z Hitlerem i przy kolejnych jego pomysłach planowali przewrót i przejęcie władzy. Pech chciał, że kolejne kampanie i wojny kończyły się powodzeniem. A z każdą wygraną malała siła jego przeciwników, a zwiększała się wiara wyznawców. I tak było do końca 1941 roku, gdy sam Hitler stracił wiarę w generałów i po kolei przejmował władzę nad wojskiem, w pewnym momencie zajmował jednocześnie 5 stanowisk w łańcuchu dowodzenia wojskami Niemieckimi, od dowódcy Grupy Armii A do Führera.
Ale sami generałowie, mimo że bunt marzył się im od anszlusu Austrii, wcale nie byli pewni jego powodzenia. Problem nazwał sam Hitler „Gdy przeciwnik oświadcza: „Nigdy nie przejdę na pańska stronę”, odpowiadam spokojnie: „Pańskie dziecko już po niej jest, a pan, cóż? Pan przeminie. A pańscy potomkowie już znajdują się w nowym obozie...” Generałowie nie mogli być pewni, że zapatrzeni w Hitlera młodzi oficerowie, którzy swoją karierę i przyszłość wiązali z Führerem, wykonają ich rozkazy związane z ew. przewrotem. Co potwierdziło się gdy major Otto Ernst Remer odegrał jedna z kluczowych ról w zdławieniu spisku po zamachu z 20. lipca 1944 roku, a przecież wtedy mit niezwyciężonego Hitlera był już mocno nadwyrężony.
Sama książka jest ciekawie skonstruowana. Jej najważniejszą częścią jest okres do rozpoczęcia wojny z ZSRR. Autor uznaje, że wtedy właśnie charyzma Hitlera zaczęła wygasać, a od czerwca 1941 roku historia gwałtownie przyspiesza ukazując upadek wodza i jego Rzeszy oraz to, jak zachowywali się nadal wierni Niemcy.
Koniec wiary
Sami Niemcy powoli tracili wiarę w wodza, a autor podaje ciekawy tego przykład. W jednej z gazet ukazujących się w południowych Niemczech, w roku 1940 40% nekrologów mówiło o żołnierzach, którzy polegli za Führera, w drugiej połowie 1942 roku tak sformułowanych nekrologów było już tylko 12%!
Książkę „Złowroga charyzma...” powinni przeczytać wszyscy ci, którzy szukają odpowiedzi na pytanie o mechanizm, który kulturalnych i cywilizowanych Niemców uczynił masowymi mordercami, planującymi i realizującymi masowe mordy na Żydach i mieszkańcach Związku Radzieckiego i jak działała maszyneria zagłady, której nikt nie wydał rozkazu, ale dzięki owej charyzmie wszyscy wiedzieli co mają robić.
Warto przeczytać nawet gdy nie interesujesz się historią, bo tak jak pisałem powyżej, podobne mechanizmy funkcjonują z powodzeniem w dzisiejszym świecie, choć ich konsekwencje, na całe szczęście, nie są takie straszne.
W moim osobistym 6-gwiazdkowym rankingu: 5.
Cytat jakiś ciekawy
„- Panie Antoś, tego jeszcze nie było! Dwa, panie Antoś, dwa dostałem. Podstawili się, panie Antoś, podstawili pod same lufy. Jeden od razu wyskoczył ze spadochronem, jak mu przygrzałem, a drugi trochę później. Jakby się jeszcze trzeci podwinął to bym i jego spruł, bo amunicji miałem do licha. Ale heca panie Antoś! Widzisz „Dziubek”, twój starszy kolega pokazał ci co potrafi. Jeśli chcesz, udzielę ci lekcji jak należy dwóch Niemców za jednym zamachem ukatrupić.
„Dziubek” skrzywił się, przymrużył oczy i odpowiedział spokojnie:
- Nie trzeba, Kazek. Widzisz ja również dwa zestrzeliłem i również dwaj piloci wyskoczyli ze spadochronem. Jeśli chcesz to raczej ja dam ci lekcje”.
Bohdan Arct „Niebo w ogniu”, Wydawnictwo MON, 1982 rok.
Wojenne historie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz